Dzień 38 [Szczęście to dojrzała relacja ojca z synem]
Zaktualizuj siebie jako dziecko swoich rodziców. Wyobraź sobie siebie jako syna (córkę). Jak mówisz do rodziców jako dorosłe już dziecko? Jak ich słuchasz? Czym różnisz się od dziecka, jakim byłeś w dzieciństwie? Jak wyglądają wasze relacje? Z jakich konkretnie zachowań zrezygnujesz.
Dwa dni temu rozmawiałem ze znajomym o tym jak zachowują się nasi rodzice w stosunku do nas i dlaczego właśnie tak, a nie inaczej. Było to wieczorem, siedzieliśmy nad brzegiem Wisły.
Przypomniała mi się wtedy pewna sytuacja, o której zaraz opowiem. Kiedy mój brat był mniej więcej w moim wieku (19 lat), miał swojego najbliższego przyjaciela. Wspólne wypady, melanże itp., byli naprawdę blisko po prostu best friends forever. Ten chłopak miał na imię Tomek. Mniej więcej w takim okresie jaki jest teraz (pierwsze naprawdę ciepłe dni) wybrał się na otwarcie klubu La Playa nad Wisłą. Nie wiadomo dokładnie z kim był, rodzicom przed wyjściem powiedział pewnie "jest piątek, wrócę później, nie czekajcie na mnie", a może wyszedł pokłócony i chciał odreagować idąc do klubu. Nie wiem, nigdy się nie dowiem bo nigdy już nie wrócił do domu.
Tydzień, może dwa tygodnie później wyłowili jego ciało z Wisły. Tomek był jedynakiem. Dwa dni temu uświadomiłem sobie, że każdy mógł znaleźć się w takiej sytuacji. Wyobraziłem sobie, że to ja mogę któregoś dnia wyjść, zapomnieć powiedzieć rodzinie "cześć" i... nie wrócić, już nigdy się nie pożegnać.
Nikt nie wie kiedy przyjdzie na niego czas dlatego to naprawdę kurewsko ważne aby mieć jak najlepsze relacje z najbliższymi. Wiadomo, czasem kłócimy się z rodzicami, rodzeństwem, przyjaciółmi i myślimy, że lepiej byłoby bez nich. Ale to tylko myśli wywołane chwilowymi emocjami.
Jeszcze całkiem niedawno irytowało mnie, że gdziekolwiek bym nie wyszedł i nie byłoby mnie jakiś dłuższy czas to obowiązkowy był telefon od mamy lub taty. "Gdzie jesteś, co robisz, z kim, za ile będziesz". To może wydawać się żenujące ale teraz postaw się na miejscu Twoich rodziców. Przez dziewięć miesięcy wyczekujesz tego cudownego, przełomowego momentu w Twoim życiu - narodzin Twojego pierwszego syna. W końcu ten dzień nadchodzi, a Ty od tego momentu co roku będziesz go świętował/a wraz z całą rodziną. Twój skarb, osoba, za którą bierzesz odpowiedzialność. Patrzysz jak uczy się chodzić, mówić, kupujesz pieluszki, ubranka. Za jakiś czas razem się bawicie, pokazujesz mu swoje pasje aby go czymś zaciekawić, a on patrzy na to wszystko z radością bo cały czas widzi coś nowego, odkrywa świat, a to Ty jesteś tą osobą, która pomaga mu go odkryć.
Później zaczynają się małe kłótnie bo nie chce jeść tych wszystkich zdrowych rzeczy, których dla niego przygotowujesz chociaż sam/a za nimi nie przepadasz ale robisz je żeby dziecko wyrosło na zdrowe. Potem dorasta, dorasta, więcej kłótni, które łamią Ci serce bo boisz się, że przez tryb życia jaki prowadzi nie będzie miał życia takiego jakie od początku chciałeś/aś mu dać - szczęśliwego życia.
W końcu akceptujesz to, że jest w "buntowniczym wieku" i dajesz więcej swobody. Tyle razy powtarzał Ci, że wraca późno ale nic złego się nie dzieje więc możesz spać spokojnie. W końcu nadchodzi piątek, on wyszedł jak zawsze, a Ty kładziesz się spać i myślisz czy przez to, że tak często wychodzi, nie zawali matury - w końcu już za kilka tygodni będzie ją pisał drugi raz. Uznajesz, że jutro z nim o tym porozmawiasz... albo pojutrze - w końcu jutro pewnie będzie na kacu bo poszedł do tego nowego klubu... jak on się nazywał? LaPlaya? Gdzieś nad Wisłą...
JEB! 20 lat. Osoba, która przez dwadzieścia lat była Twoim oczkiem w głowie, kimś za kogo przecież miałeś/aś odpowiadać po prostu znika.
Ta historia sprawiła, że uświadomiłem sobie trzy rzeczy:
- Chcę co najmniej dwójkę dzieci
- Na pewno nie będę aż tak "lajtowym" rodzicem jakim zawsze myślałem, że będę.
- Nie będę miał nic przeciwko, żeby moi rodzice dzwonili do mnie co pół godziny przez całą noc gdy wyjdę gdzieś na miasto.
- Nie chcę odchodzić od nikogo w momencie gdy mam z tą osobą jakąkolwiek spinę.
Konkluzja:
Zanim następnym razem wkurwimy się na rodziców, postawmy się w ich sytuacji. Ale nie tylko pobieżnie zastanawiając się co mają tego dnia na myśli. Naprawdę wczujmy się w ich całe życie, to jak bardzo im na nas zależy.
Codziennie modlę się w intencji duszy Tomka, oby spoczywał w pokoju
xoxo